Ksiądz Stanisław Chołoniewski - Sen w Podhorcach

Wśród pism własnych ks. Chołoniewskiego znalazł się publikowany w Ateneum Kraszewskiego, Sen w Podhorcach, w którym znajdziemy i rozważania o tradycji historycznej Polski, i krytykę tworzenia mitów historycznych (Chmielnicki i kozaczyzna kreowana jako szansa odrodzenia wolności i upadającego ducha „lackiego”), poezji romantycznej (m.in. Fausta i Mazepy) tworzącej oderwane od rzeczywistości projekcje, zredukowania religii do sentymentalizmu, wreszcie ślepego podążania za uczuciem, które może skończyć się podążaniem za podszeptami złego ducha, który przemawia „po wolterowsku”. Występuje w owym utworze i sam Stanisław, który wiesza na szyi głównego bohatera Zygmunta, o którego duszę toczy się walka medalik maryjny. Poniżej fragment utworu dotyczący modnej dziś filozofii dialogu.

“Szanowny przyjacielu – rzekł Zygmunt, z nieśmiałością przybliżając się do sumienia.

Sumienie (przerywając mu mowę): Nie jestem twoim przyjacielem, skoro tylko chcesz zgody z Szatanem.

Zygmunt: Ale, szanowne sumienie, pozwól sobie przełożyć, że w naszym wieku, te słowa: szatan, czart, są wygluzowane ze słownika ludzi światłych i uczonych; w średnich wiekach mogły one mieć swoje alegoryczne znaczenie, które dla tegoczesnych wyobrażeń naszych jest zupełnie obce. Pan dobrodziej jesteś w zbyt drażliwym humorze.

Sumienie: A to pocieszna rzecz. To wam młodym wolno będzie z Szatanem wchodzić w stosunki, zaprowadzać z nim rozmowy, nawet przyjmować go do domu a mnie nie wolno będzie nazywać go po imieniu. Jakże mam doń mówić? Aniele święty?! (…)

Zygmunt (jeszcze bliżej przystąpiwszy do sumienia): Jak się cieszę, szanowny przyjacielu, że czoło pańskie, poczyna się nieco wyjaśniać. Wesoła myśl jest zawsze cechą wysokich umysłów. Umieją oni także karcić, strofować i trochę zrzędzić, ale niedługo, bo wyrozumiałość jest godłem tych uprzywilejowanych wspaniałych dusz, kótre z wysokiego stanowiska boskiej filantropii, patrzą na ziemskie rzeczy: wszyscy wielcy ludzie, dla tego samego, że są wielcy, są nad wyraz wyrozumiali (…)

Sumienie: Bóg każe mi się litować nad grzesznikiem, nienawidzieć błąd jego, żadnej nie upatruję wspaniałości w bystrym pojęciu podłości ducha, owej sympatii geniuszu (jak ją zowiecie), w żywym przejęciu się brzydkim stanem duszy grzechem skalanej, nigdy nie posiadałem ani jej sobie życzyłem. Wiem że serce czyste przenika Niebo i piekło, lecz nie przebywa ani nie znajduje upodobania w Piekle. Ja nie umiem żartować z Szatanem, nie umiem być wyrozumiałym na facecje piekielne, z których idzie zguba dusz, śmiercią Boga mego odkupionych. Znam ja dobrze co jest wesoła myśl i radość serca i jakżebym nie miał znać dzieci moich, wszakże one ode mnie pochodzą, lecz ich tam nie ma, gdzie jest Szatan.

Zygmunt: Zawsze Szatan, piekło, diabeł, czart! Czyż nie można znaleźć w naszym języku, który tak doskonale posiadasz, szanowny panie, przyjemniejszych wyrazów i alegorii do oddania wyobrażeń, jakie mylnie, lecz w dobrej wierze, możesz mieć o charakterze pana Mefistofila.

Sumienie: Ja rzeczy po imieniu zowię, p. Zygmuncie. Nie byłbym czym jestem, gdybym inaczej postępował.

Zygmunt: Uważaj, szanowny mężu! Pan Mefistofil ma odmienne od pana dobrodzieja zasady a przecie się nie obrusza, nie oburza, nie gniewa na tytuły, które mu pan szafujesz.

Sumienie: Wierzę. Nikt się nie gniewa za to, że mu oddają, co mu się należy.

Zygmunt: Dobrze, niech i tak będzie. Pojmuję że panowie dobrodzieje w wielu rzeczach nie możeci być jednego zdania, lubo oba jesteście niepospolitego rzędu umysły, oba wielce znakomici, to każdy przyznać musi. Raczcie jednak przyjąć ode mnie, sługi waszego acz młodego kilka uwag. Ta jest, zda mi się, najgłówniejsza przyczyna nieporozumienia między panami moimi, że pan Mefistofil uważa etykę, życie moralne trochę za lekko, po wolterowsku i nie dość poetycznie, zawsze tylko śmieszną w niej stronę upatruje, ale, z drugiej strony, pan dobrodziej zanadto może puszczasz się w egzaltację religijną. W pana Mefistofila systemacie przemaga duch ironii, nieco złośliwy i egotyczny a jegomość dobrodziej zbyt się może poddajesz metafizyce i melancholii jeremiaszowej. Nic nadto – już dobry smak trafnego Horacego za prawidło uznał. Jakby to więc pięknie było, powtarzam, jaka nieoceniona korzyść dla powszechnej oświaty, gdyby tak wysokie dwa umysły, tak zacni mężowie, mogli wejść z sobą w bliższe stosunki i udzielić jeden drugiemu, to co każdemu z osobna zbywa (z zapałem). Jakie to potężne, dobroczynne światło rozpromieniłoby się ze wspólnego ogniska tak wielkich dwóch geniuszów!!

Sumienie podniosło wzrok w górę i, westchnąwszy, rzekło: Parce illis Domine! Albowiem nie rozumieją ani o czym mówią ani co stwierdzają jak dobrze święty Paweł mówił.

Mefistofil: Ja od początku świata dniem i nocą nad niczem innem nie pracuję jeno nad konkordancją rozdwojonego ducha ludzkiego, żeby się on pozbył owej szkodliwej tęsknoty za rzeczami niewidzialnymi, za jakimś szczęściam urojonym, nadziemskim (prawdziwe gruszki na wierzbie), co odrywa go tylko od rzeczywistej, dotykalnej pomyślności, którą ma pod ręką. Pracuję, żeby w człowieku i sumienie się uspokoiło, i ludziom było wesoło na świecie. Wszakże to dzieło jest godne prawdziwych przyjaciół i dobroczyńców ludzkości. A przecież wieleż ja to już wycierpiałem prześladowań za tę moją krwawą pracę, za tę walkę zaciętą ze zgubnymi przesądami. Ale taki był i będzie zawsze los poświęcających się dla narodów. Zawsze płytka zawiść gminu powstaje z zawziętością przeciw wspaniałym przedsięwzięciom, bluźni to, czego pojąć nie jest w stanie (…) Zygmuncie! Póki silnym aktem rozumu i woli nie zniszczysz na zawsze tej mary twych dziecinnych przesądów, tego sennego przywidzenia chorowitej duszy, póty nigdy nie odzyskasz czerstwości ducha, nie przyjdziesz do samopoznania, nie ujrzysz wielkiego celu, do którego jesteś powołanym. Całe twoje życie nieszczęśliwe będzie niedobrym snem zmysłowego fanatyzmu i nigdy nie użyjesz skarbów twego serca i umysłu. (…)

Sumienie: Zygmuncie! Dziś rocznica śmierci twej świątobliwej matki. Dziś trzeba, żebyś szedł do spowiedzi. Wiedz, że to za jej gorącą modłą do Chrystusa jam moc z nieba pozyskał do otrzymania w tym sercu zwycięstwa nad duchem ciemności. Pamiętaj, żeby dzisiejsze twoje i moje cierpienia nie były bez owocu. Nie poddawaj się ślepo wszelkiego rodzaju myślom, jakkolwiek by ci się pięknymi wydawały, lecz waż je wprzód na szali wiary i rozsądku, bo w krainie myśli, prócz twego własnego, inne jeszcze możesz posłyszeć głosy a nie wszystkie od Boga pochodzą. Strzeż się samotności bez Boga. Idźmy gotować się do spowiedzi i rachować się ściśle ze sobą. (…)

Pax hominibus bonae voluntatis.”

Brama zamku w Podhorcach w roku 1917